Strach i smutek ogarniają mię wtedy.
Siedzę przytulona do Zo-Zo.
Lubię pić gorącą kawę z mlekiem.
Nie mogę przełknąć nic zimnego.
Najlepiej czuję się w wanience i w łóżeczku.
Dwa razy bolało mnie gardło. Nie mogłam łykać.
Przychodził dobry pan. Zaglądał mi w gardło i smarował czemś słodkiem i trochę gryzącem.
Ból ustawał.
Całowałam za to ręce dobrego pana.
To nazywa go doktorem.
Może on jest tem, czem była w dżungli staruszka I-So?
Lekarką?
Bardzo dobry pan.
Coraz częściej bolą mnie nogi.
Moje biedne nogi, które drżały i nie miały siły po uderzeniu kija starego Józefa…
Chodzę teraz z trudem.
Wolę skakać z podwiniętemi nogami, opierając się na rękach.
Tak mniej boli.
Nie fikam już koziołków i nie dokazuję.
Mam zbolałe ciało. Słaba jestem.
Czasami czuję wielki smutek.
Ale Zo-Zo i To są tacy dobrzy dla mnie!
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.