Ta strona została uwierzytelniona.
Biło tak gwałtownie i nierówno. Chwilami zdawało się, chciało rozsadzić pierś. Wtedy otwierałam pyszczek i chciwie wciągałam powietrze…
— Tak! Tak! — myślałam. — Rozumiem, że muszę już odejść. Odejść na zawsze.
Rozumiałam, że stoi za mną cała gromada szympansów. Niewidzialne tłoczyły się dokoła.
Mamusia, ze strzałą w boku, bohaterski, mocarny Rru, dziadziuś Bo-Bo, mrużący oko Ori-Ori, babcia I-So, ciotka Hara-Ua, stary, poważny Ngu-Ngu, mały Aka z nad małej rzeki i ten drugi — na łańcuchu…
Stoją i szepcą:
— Powraca! Powracaj!
Do ich głosów wrywa się poszum dżungli, plusk fal, świergot i krzyki zielonych papug i szafirowych drozdów, ryk hipopotamów i słoni, rechot czarnych i brunatnych małpek:
— Powracaj! Powracaj!