Wzdycha, szeleści trawą i trzcinami ziemia, z której wysoko wybujały potężne mahonie, pokraczne baobaby, pierzaste palmy i okryte owocami papaje:
— Powracaj! Powracaj, mała, biedna, zbłąkana Ket!
Tak! Tak! Muszę odejść stąd na zawsze.
Jakże odejdę? Czy tak, jak sędziwa, pochylona do ziemi I-So?
Czy tak, jak uczynił to najmądrzejszy z szympansów, na cały świat sławny Moryc?
Długo całowałam Zo-Zo. Pieściłam i lizałam jej ręce. Dziękowałam za jej dobroć, za wielką dobroć.
Ona nie jest winna, że ja nie mogę dłużej pozostać z nią.
Przecież one wołają niemilknącemi głosami:
— Powracaj! Powracaj!
One — szympanse, dżungla, ptaki, rzeka, góry, ciepłe morze, płonące słońce!
Obejmowałam i przyciskałam się do To. Rechotałam cichutko. Mówiłam, że pozostawiam mu swój pamiętnik.
Nie mogłabym przecież zabrać go ze sobą?
— Dobranoc, Kaśka! — powiedziała Zo-Zo i zgasiła lampę.
Odpowiedziałam jej jednem słowem:
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/238
Ta strona została uwierzytelniona.