— Prawda! — zgodził się Ngu-Ngu. — Wkrótce czułem się chory, bardzo chory. Wszyscy moi towarzysze siedzieli smutni, nic nie jedli i nie pili. Byli też chorzy. Wtedy znowu przyszli ludzie w białem ubraniu i znowu pokłuli nas…
— Mnie też kłuł kataryniarz — wtrącił Ori-Ori. — Robił to wtedy, gdy się upijał.
— To inne kłucie! — zauważył Ngu-Ngu.
— Cóż było z wami dalej? — rozległy się głosy.
— Było nas siedemnaście sztuk. Jeden po drugim umierały szympanse. Pozostaliśmy tylko my z Hara-Ua — odpowiedział starzec.
— Tak, tak, zupełnie tak! — zatrajkotała znowu gadatliwa Hara-Ua. — Zostałam tylko ja i szanowny Ngu-Ngu!
— Wkrótce powróciliśmy do zdrowia — mówił Ngu-Ngu. — Wypuszczono nas na wolność… Po długiem rozmyślaniu, zrozumiałem wszystko. Ludzie przez ukłucia zarazili nas chorobami. Przez ukłucie dali też i lekarstwo. Sędziwa I-So, przecież, też leczy, dając chorym zioła i korzenie. Biali ludzie dali nam skuteczne leki. Ocaleliśmy. Innych porwała śmierć.
Wszyscy milczeli.
Nagle Ori-Ori zapytał:
— Odpowiedz, Ngu-Ngu! Czy biali ludzie po-
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.