Ta strona została uwierzytelniona.
Szaro-zielony kloc gramolił się z wody. Sunął w moją stronę.
Był to jakiś potwór, dotąd niewidziany. Miał długą paszczę. Rozwarł ją, syczał i błyskał ostremi zębami. Ogon najeżony kolcami, ciągnął się za nim.
Nie wiedziałam, dokąd uciekać.
Potwór wydostał się już na brzeg i biegł ku mnie.
W tej chwili z krzaków wypadł Ori-Ori. Porwał mnie na ręce i wielkiemi susami zmykał ku drzewom. Wkrótce byłam w bezpiecznem miejscu.
Siedziałam przy „wujku“ na wysokiej gałęzi.
Ori-Ori mówił:
— Ten płaz — to krokodyl. Zdradliwy, żarłoczny wróg! Na szczęście twoje, Ket, brzeg był stromy. Inaczej pożarłby ciebie…