My wtórowaliśmy chórem wesołemu Ori-Ori.
Radość nasza jednak zakończyła się smutkiem.
Do naszej gromadki należał młody Aka. Bardzo dzielny, kochany chłopak! Trochę łobuz i strasznie ciekawski.
Przekroczywszy rzekę, przez pewien czas wypoczywaliśmy.
Aka kręcił się i tu i tam. Wszędzie zaglądał, wszystkiego musiał dotknąć.
Odszedłszy od nas, krzyknął do mnie zdaleka:
— Ket, chodź tu! Coś ci pokażę…
Pobiegłam do niego.
— Patrz! — zawołał. — Jaka dziwna gałąź! Nigdy takiej nie widziałem.
Przyjrzałam się uważnie. Nie była to zwyczajna gałąź.
Pokrywała ją brunatna kora w duże, czarne plamy.
Gdy słońce oświeciło ją, połyskiwała i mieniła się w jego promieniach.
Nagle spostrzegłam, że gałąź drgnęła i poruszyła się ledwie dostrzegalnie.
Teraz nie wątpiłam, że był to wąż. Znacznie większy od tych, które spotykałam już w pobliżu naszej osady. Wąż powoli podnosił głowę. Wbił w nas niemigające, przenikliwe źrenice. Sunął powolnie, prężąc ciało.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/52
Ta strona została uwierzytelniona.