— Uciekaj, Aka! — krzyknęłam przeraźliwie.
Skoczyłam na lianę i w mig przeniosłam się na sąsiednie drzewo.
Aka nie zdążył pójść za moim przykładem. Wąż zrobił gwałtowny ruch. W okamgnieniu otoczył chłopaka skrętami swego ciała i zdusił. Zdawało mi się, że słyszałam chrzęst kości biednego Aki.
Zaczęłam wołać na pomoc. Wkrótce przybiegli Kyr, Ori-Ori i młodzi obrońcy.
Wąż tymczasem, zahaczywszy się ogonem o gałąź, łykał nieruchomego Akę.
Wkrótce czarne ciałko naszego towarzysza zniknęło w paszczy płazu.
Obrońcy dopadli węża. Szarpali go, drapali, gryźli, ściskali mu gardło.
Wąż cofnął się przed odwagą obrońców. Ześlizgnął się z drzewa i wczołgał się do krzaków.
Nie ścigano go.
— Nie uratujemy nieszczęśliwego Aki! — rzekł ze smutkiem Kyr. — Zginął w straszliwym uścisku węża.
Dlaczego wąż zabił i połknął miłego Akę? Aka nic mu złego nie zrobił.
Nienawidzę tego dużego, plamistego węża!
Ori-Ori twierdzi, że mieliśmy spotkanie z „pytonem“… Wstrętny, zły pyton!
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.