„Wujek“ biegł szybko i groźnie postukiwał kijem.
Do małej rzeki, gdzie zginął Aka, szliśmy długo.
Pochód wstrzymywały drobne dzieci. Wisiały uczepione do matek i płakały bez przerwy.
Starcy też nie mogli iść szybko.
Cała gromada nasza posuwała się powoli.
Dopiero przez zachodem słońca dotarliśmy do rzeki.
— Musimy dziś jeszcze przejść na tamten brzeg. Zanocujemy na przeciwległej stronie — rozkazał tatuś.
Zaczęła się ciężka przeprawa.
Napracował się dziś biedny, miły Ori-Ori! Żal mi go było.
Brał matki z dziećmi i przenosił je.
Inni obrońcy pomagali mu. Dużo kłopotu mieli z przeniesieniem sędziwych, ciężkich Bo-Bo i Ngu-Ngu.
Staruszkę I-So przeniósł na barkach Kyr.
Babcia krzyczała ze strachu i płakała.
Nareszcie przeprawa była skończona. Tatuś wybrał miejsce dla noclegu.
Zaczęliśmy się posilać.
Nagle babcia jęknęła cicho.
— Co ci jest, wierna, dobra I-So? — zapytał Bo-Bo troskliwie.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.