Teraz nie chodzimy już na wodopój. Pijemy wodę, która się zbiera w zagłębieniach skał.
Obrońcy opuszczają jaskinie o wschodzie słońca. Idą na sawannę, aby znosić pożywienie dla nas. Owoców o tej porze niema żadnych. Deszcz i wichry pozrzucały je z drzew.
Żywimy się teraz świeżemi pędami bambusów, korzonkami roślin o dużych liściach, a nawet świeżemi, napół rozwiniętemi liśćmi.
Bardzo lubię młode bambusy! Smakują mi tak, jak najsłodsze banany.
Bambusy nie są słodkie, lecz bardzo smaczne i pożywne.
Dziś byliśmy aż do zmroku głodni.
Nasi obrońcy, jak zwykle, poszli po zdobycz, lecz natychmiast powrócili.
Tatuś i Kyr rechotali cicho i ostrzegawczo. Kazano nam dobrze zaczaić się w najciemniejszych kątach.
Ze swej skrytki mogłam jednak widzieć sawannę.
Nic nowego nie spostrzegłam na niej. Woddali majaczyło spore stado słoni. U podnóża gór pasły się bawoły i antylopy.
Widocznie jednak, coś się działo wpobliżu.
Stare bawoły-przewódcy co chwila odwracały
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.
Dzień niewidzianych rzeczy.