miały na ciele włosów. Szły wyprostowane, a na głowach niosły jakieś pakunki, białe i zielone.
— To — ludzie! — szepnął „wujek“, podsuwając się do mnie. — Przyjrzyj się im dobrze, mała Ket! Staraj się, aby nigdy nie spostrzegły ciebie ich oczy…
— Dlaczego? — spytałam cicho.
— Dlatego, że wtedy już nie powrócisz do mamusi! — odparł.
— Śmierć? — zapytałam.
— Coś w tym rodzaju, a nawet gorzej… — szepnął. — Ale patrz, patrz! Widzisz? Czarni ludzie — to murzyni, mieszkańcy tej ziemi. Aha! Jest i biały człowiek! Spodziewałem się tego… Niosą go czarni…
— Biały człowiek nie jest mieszkańcem tej ziemi? — pytałam „wujka“.
— Nie! Wszyscy oni mają osady za morzem — objaśnił. — Patrz teraz!
Dwudziestu czarnych wyszło na sawannę. Za nimi postępowało czterech innych. Nieśli na głowach dwa drągi. Pomiędzy drągami leżała postać w białem ubraniu.
Poznałam odrazu kapelusz, kurtkę i spodnie… Zupełnie takie, jakie miał Ori-Ori, tylko białe.
Jeden z murzynów, idących na czele pochodu, nagle się pochylił ku ziemi. Wszyscy się zatrzy-
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.