purne, kłótliwe, o sterczących zawadjacko piórach w ogonach!
Tylko słonie nie powróciły już na sawannę.
— Uchodzą teraz coraz dalej! Szukają bezpieczniejszego pastwiska — domyślił się Ori-Ori.
Starsze szympanse powróciły niebawem. Przyniosły świeże bambusy i młode gałązki, pokryte pękami soczystych liści.
Po posiłku, jak zwykle, udaliśmy się na spoczynek.
Mrok już zapadać zaczynał.
Na wschodniej połaci nieba skupiały się i kłębiły czarne chmury.
— W nocy będzie burza! — krzyknął tatuś. — Załóżcie kamieniami i gałęziami wejście do jaskini.
Wkrótce usnęłam spokojnie.
Nie wiem, jak długo spałam. Nie słyszałam nawet uderzeń piorunów, huku grzmotów, szumu i plusku ulewy.
Obudziło mnie coś innego.
Do głosu burzy już się zaczęłam przyzwyczajać. Nie przerażał mnie więcej. Tej nocy jakieś inne dźwięki wdarły się do jaskini.
Nie mogły ich zagłuszyć wycie wichru i huk grzmotu.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.