Miałam tu używanie! Najadłam się po uszy! Nie wiem, jak się to stało — usnęłam.
Gdy obudziłam się, noc otaczała mnie. Nie wiedziałam, w którą stronę mam iść. Krzyknęłam żałośnie. Zrozumiałam jednak, że jest to niebezpieczne. Przypomniałam sobie przestrogi tatusia. Na głos ciągną zewsząd wrogowie. Nikt nie odpowiedział na mój okrzyk. Widocznie, nie znalazłszy mnie, szympansy powróciły w góry.
Zdawało mi się, że dochodzi mnie daleki gwizd. Może to „wujek“?
Wdrapałam się na najbliższe drzewo. Rozejrzałam się. W ciemności zobaczyłam tylko sąsiednie drzewa. Więcej — nic. Postanowiłam iść na chybił-trafił. Przebiegałam całym pędem przestrzeń pomiędzy drzewami i natychmiast wdrapywałam się na najwyższe gałęzie.
Usiadłszy, aby wypocząć, usłyszałam szmer i ciche cykanie. Struchlałam. Już zamierzałam zeskoczyć na ziemię, gdy nagle obok mnie zapłonęły dwie czerwone gwiazdy. Nieprzytomna ze strachu, zaczęłam uciekać. Nigdzie nie było ratunku! Na każdem drzewie świeciły się takie same gwiazdy.
Nareszcie z rozpaczy i strachu wpadłam w szał gniewu. Zaczęłam bić się w pierś, szczerzyć zęby i warczeć.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.