Biegliśmy cicho, aby matki nie przeszkodziły naszej wyprawie.
Ukrywszy się w krzakach, doszliśmy do polany.
Obejrzeliśmy rozrzucone kości olbrzymiego słonia i skrawki grubej skóry.
Zaczęliśmy zrywać świeże liście, wygrzebywać korzonki roślin błotnych.
Życie już nauczyło nas ostrożności.
Raczyliśmy się znajdywanemi przysmakami, nasłuchiwaliśmy jednak bacznie.
Wkrótce doszedł nas cichy chrzęst. Rozległ się wpobliżu, w gąszczu krzaków. W jednej chwili byliśmy już na drzewach.
Był najwyższy czas na to. Z krzaków w całym pędzie wybiegł serwal.
Duży, szary kot. Okrutny i zuchwały drapieżnik. Napada nawet na antylopy.
Zrozumiawszy, że zdobycz umknęła, zatrzymał się.
Bił ogonem po bokach, patrzył na nas złemi ślepiami i mruczał gniewnie.
Podbiegł do drzewa i zaczął się wdrapywać.
Przeskoczyliśmy na sąsiednie drzewo. Serwal ścigał nas.
Nigdy nie dogoniłby nas. Tego nie obawialiśmy się wcale. Niepokoiło nas, że w ten sposób oddalamy się od gór.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.