Nareszcie zaczęliśmy wołać o pomoc.
Długo nikt nam nie odpowiadał. Nareszcie krzyki nasze posłyszano.
Na krawędzi gór, koło jaskini, zaroiło się od szympansic.
Słyszeliśmy ich trwożne rechotanie.
— Ser-wal! Ser-wal ści-ga nas! — krzyczeliśmy wszyscy razem.
Głosy nasze doszły do uszu zaniepokojonych matek.
Wielkiemi susami zbiegały nadół. Skakały wśród ostrych kamieni. Groźnie rechotały.
Wszystkich wyprzedziła matka Kala.
Przepadała za swym jedynakiem. Było to jej pierwsze dziecko.
Jak szalona pędziła z najeżonemi włosami na głowie i karku.
Szczękała i zgrzytała zębami. Biła się w pierś i warczała.
Nie namyślając się, biegła ku serwalowi.
Ten przypadł do ziemi i czekał. Gdy szympansica zbliżyła się, wyprężył ciało i skoczył. Wywiązała się rozpaczliwa walka. Zapaśnicy tarzali się w trawie, ryczeli, odbiegali od siebie, aby znowu rozpocząć bój. Serwal był jednak zwinniejszy. Udało mu się wbić pazury w szyję szympansicy. Po chwili pochwycił ją kłami za gardło.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.