Ta strona została uwierzytelniona.
Matka Kala upadła. Inne w strachu wdrapały się na drzewa.
Serwal nie odchodził. Położył się i czekał.
Nagle od strony gór dobiegł głośny świst.
— Wujku! Wujku! by-waj! Ser-wal tu-taj! — krzyknęłam.
Zdawało mi się, że dopiero co przebrzmiał mój głos, gdy zjawił się Ori-Ori. Nie dochodząc do polany, wdrapał się na drzewo. Oglądał okolicę i wszystko, co się działo.
Zobaczyłam, że dźwigał ze sobą swój kij sękaty.
„Wujek“ zeskoczył z drzewa i przepadł w haszczach.
Skradał się tak cicho, że ani my, ani serwal nie słyszeliśmy nic.
Zjawił się niespodziewanie tuż za napastnikiem.
Szedł na dwóch nogach, groźnie mrucząc. Obydwiema rękami trzymał nad głową wzniesiony kij.