— Ha! Kłem kija nie zwalczyć…
Zemdlał znowu, a może usnął, osłabiony.
Wkrótce powrócili nasi obrońcy. Dowiedziawszy się o wypadkach, otoczyli rannego. Chcieli dziękować mu i chwalić. Ori-Ori spał.
Tatuś opowiadał nam wieczorem, że „wujek“ ciągle się o nas niepokoił.
Nareszcie postanowił wracać z sawanny. Inni byli zajęci wykopywaniem bambusów. Poszedł więc sam…
— Ori-Ori — dobry, szlachetny szympans! — zakończył tatuś swoje opowiadanie.
W nocy wstawałam i podchodziłam do „wujka“. Nie spał i wciąż mówił. Miał rozpalone ręce i czoło. Poiłam go wodą. Wkładałam mu w usta ziółka. Nie poznawał mnie.
Ja się boję o „wujka“! Może i on odejdzie od nas na zawsze?!
Nie spałam. Przepłakałam całą noc…
„Wujek“ wciąż nieprzytomny.
Wykrzykuje niezrozumiałe słowa. Bez przerwy powtarza:
„Hop! Allez! Saltomortale double, hop!“
Coby to mogło znaczyć?
Spytam go o to, gdy wyzdrowieje.