Ori-Ori śmieje się głośno, zgrzyta zębami i miota się.
Starucha Si-Ma, nasza lekarka, smutnie kiwa głową.
Ngu-Ngu siedzi przy nim i płacze.
Cały ludek jest w trwodze o życie Ori-Ori.
„Wujek“ już się nie miota i nic nie mówi.
Leży blady i nieruchomy… Patrzy gdzieś wysoko. Zdaje się, że nic nie słyszy.
Ciotka Si-Ma i Ngu-Ngu są coraz smutniejsi…
Trzy noce przepłakałam.
Ori-Ori czuje się dziś lepiej.
O, jakaż to radość! Poprosił nawet o jedzenie. Sama mu obrałam najświeższą łodygę bambusową i nakarmiłam rannego. Natychmiast usnął.
— Teraz będzie żył! — zawyrokował sędziwy Bo-Bo.
Jesteśmy uszczęśliwieni.
Ciotka Hara-Ua, która podczas choroby „wujka“ była milcząca, trajkocze dziś przez cały dzień.
Wszyscy są tak szczęśliwi, że nikt jej nie przeszkadza.