Gdy drapieżnik skoczył mu na pierś, ojciec objął go i przycisnął do siebie. Po chwili podniósł i cisnął o ziemię.
Oszołomiony wróg chciał się zerwać do skoku. Potężny Rru rozmachnął się i zdruzgotał mu szczękę. Widzieliśmy, jak zwisła bezwładnie.
Jednak lampart zebrał siły i strasznemi pazurami wpił się ojcu w pierś.
Rru zachwiał się. Znowu podgarnął pod siebie przeciwnika i szarpnął z całej mocy.
Lampart wydał żałosny ryk i znieruchomiał.
Tatuś zwyciężył. Straszliwy wróg leżał bez życia. Miał strzaskaną szczękę i wyrwane wnętrzności.
Rru długo stał nad nim. Zdawało się nam, że czeka na coś lub zamyślił się głęboko. Nagle ruszył przed siebie.
Szedł na sawannę.
Długo czernił się na białej, oświetlonej równinie, aż zachwiał się i padł.
Obrońcy pośpieszyli mu z pomocą i przynieśli wodza.
Mocarny Rru nie żył…
O, gdyby Ori-Ori nie był chory, dopomógłby on wodzowi w bitwie. Inne szympanse nie odważyły się na to.
Ojciec mój zginął w obronie ludku naszego.
Zgon jego był piękny i wspaniały…
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.