Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

Tyle bólu i smutku przyniosła ze sobą zima.
„Wujek“ chodzi już i nawet sili się na wesołość.
Jednak, kilka razy widziałam, że ociera łzy.
Gdy zaczynają szaleć wichry, a ulewa szumi i pluska, Ori-Ori czuje się słabo. Boli go poszarpana, bliznami okryta pierś.
Chodzi na wyprawy wraz z innymi samcami. Połowę zdobyczy zawsze oddaje nam.
Dobry, miły „wujek“!.. Bez niego nie dałybyśmy sobie rady.
Sam prawie nic nie je.
Mówi, że po uszy się najadł na sawannie.
Najczęściej ze śmiechem opowiada, że zbrzydły mu bambusy i korzonki.
— Nie jestem antylopą! — woła. — Porządny szanujący się szympans potrzebuje bananów i pomarańczy. Czekam, aż lato przyjdzie. Tak się odpasę, że słonie zazdrościć mi będą brzucha! Ho! Ho!
Do lata jednak było jeszcze bardzo daleko…
Dżungla zawładnęła całą sawanną. Równina pokryła się krzakami, z dniem każdym podnoszącemi się wyżej. Młode drzewka rozrastały się szybko.
Już nie widziałam więcej bawołów i antylop. Słyszałam tylko ich porykiwania w gąszczu. Krzaki