Strona:PL Feta w Coqueville (Émile Zola) 036.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

barki zrównają się w pobliżu beczki a ostateczne zwycięstwo stanie się zależnem od okoliczności, od lada drobnego błędu.
— „Wieloryb!“ „Wieloryb!“ — krzyczały Mahé-y.
Umilkli jednak. W chwili bowiem, kiedy „Wieloryb“ dosięgał prawie beczki, „Zefir“ przepłynął mu zręcznym manewrem popod sam nos i odepchnął beczkę w lewo, gdzie ją La Queue, jak na harpun, złowił uderzeniem bosaka.
— „Zefir!“ „Zefir!“ — krzyknęli teraz Floche’owie.
A ponieważ polowy bąknął coś o podstępie, zaczęto sobie ciskać grube słowa. Margot klaskała w ręce, proboszcz, przybywszy z brewiarzem pod pachą, zrobił uwagę, pełną głębi, która uciszyła naraz wszystkich i zasmuciła jednocześnie.
— Wypiją pewno wszystko, co do kropli, i ci także, szepnął z wyrazem melancholii.
Na morzu, między „Zefirem“ i „Wielorybem“ wybuchła gwałtowna sprzeczka. Rouget począł traktować wójta od złodziei a ten mu cisnął nawzajem w oczy, że jest niedojdą. Porwali się nawet obaj do wioseł, aby się niemi uczęstować i niewiele brakowało, a byłaby z tego wynikła formalna bitwa morska. Naznaczyli sobie jednak na lądzie spotkanie, pokazując sobie pięści i grożąc, że jeden drugiemu kiszki wypruje, skoro się tylko zejdą.