Strona:PL Feta w Coqueville (Émile Zola) 043.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Tej środy połów, wdowa Dufen, pan Mouchel, wszystko to razem poszło w całkowitą niepamięć. La Queue i Rouget ani wspomnieli o tem, by iść rewidować więcierze. Około godziny trzeciej sygnalizowano pojawienie się beczek na morzu. Cztery sztuki podskakiwały na falach tuż naprzeciwko wioski. „Wieloryb“ i „Zefir“ wybrały się oczywiście zaraz na łów; że jednak łupu starczyło dla wszystkich, nie spierano się oń i każda barka zabrała na rzecz własną przypadającą jej część. O godzinie szóstej wieczorem Rouget i La Queue, przeszukawszy małą zatokę, wrócili, każdy z trzema beczkami, poczem zaraz biba rozpoczęła się na nowo. Kobiety zniosły ze wsi stoły ku większej wygodzie. Przytransportowano nawet ławy i zaimprowizowano na świeżem powietrzu dwie gospody, takie same jakie były w Grandport. Machéowie zajęli miejsce z lewej, Flocheowie z prawej, a rozdzielał oba obozy wzgórek piasczysty. Polowy wszakże przechadzał się już dzisiaj z całą swobodą od grupy do grupy, niosąc to tu, to tam pełne kieliszki, ażeby wszyscy bez wyjątku pokosztować mogli zawartości każdej z sześciu beczułek. Około dziewiątej wesołość miała już daleko większe napięcie niżeli w wigilię i Coqueville ani nazajutrz, ani nigdy nie zdołało sobie przypomnieć, w jaki sposób mieszkańcy jego przenieśli się z wybrzeża na spoczynek owego szczęsnego dnia.
We czwartek „Zefir“ i „Wieloryb“ zdołały