stkiemi innemi. Brama była przymkniętą tylko, żebrak wlepił w nią spojrzenie swoje.
Naprzód spostrzegł powóz pocztowy, zaprzężony w cztery piękne konie, przy którym stał w podróżnym ubiorze młodzieniec, do Anglika podobny. Nie był to więc ekwipaż jemu potrzebny. Miał właśnie w dalszą iść drogę, kiedy wysmukły kawaler, chcąc się pobawić z jednym koniem, stał się powodem, że tenże raptownie skoczył, tak iż powóz pocztowy cofnął się ku drugiej stronie. Tym sposobem odsłonięty został prześliczny powozik, z dyszlem do góry podniesionym, który oczekiwał zapewne na gąbkę i szczotkę. Na ten widok żebrak stanął jak wryty. Z daleka przypatrywał się i zastanawiał nad wszelkiemi szczegółami tego powozu.
— To ten sam! poszepnął nakoniec drżącym od radości głosem.
I wszedł śmiało na podwórze, zbliżył się ku wysmukłemu młodzieńcowi, który nie był nikim innym, tylko panem Lefebvre des Vallées, przybranym w strój angielski, ale w tym kostiumie, tak jak i w salonowym, na głupca wyglądał.
— Słowo honoru, rzekł wpatrując się w Neptuna przez lornetkę, otóż murzyn z białą brodą. Niech mnie djabli porwą, jeśli to nie wygląda szczególnie.... Nigdym nic podobnego nie widział....
Murzyn zbliżał się ciągle, stanął nareszcie wprost pana Lefebvre, który spuścił lornetkę.
— John, zawołał.
Był to mały Normandczyk, któremu dano nazwisko i kamizelkę angielską. John niezwłocznie ukazał się we, drzwiach stajni.
— Weź bicz, mówił dalej młody Alfred z zimną krwią Anglika. Myśli swojej dokończył wskazując na żebraka.
Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/123
Ta strona została przepisana.