rzyna, proszącego o jałmużnę przy drzwiach Saint Germain des Près.
Rzadko kiedy co mówił, i zwykle w milczenia rękę wyciągał. Gdy otrzymał jałmużnę, poważnem skinieniem głowy wdzięczność swoją okazywał. Czasem, kiedy go młoda piękna wsparła dziewica, smutnie się uśmiechał, kładąc rękę na sercu. Małe dzieci tego cyrkułu mocno się go obawiały, a szynkarz z rogu twierdził, iż to był Król dzikich, wzięty niegdyś w niewolę przez Cesarza.
Powiedzieliśmy już, iż była godzina czwarta po objedzie; podczas gdy żebrak oczekiwał, dwaj młodzieńcy zajęci byli rozmową, którą od czasu do czasu długie przerywało milczenie.
— Ksawer}! zawołał nagle Don-Juan de Carral, rzucając cygaro; kochasz się przyjacielu!...
Ksawery zadrżał usiłując się uśmiechnąć. A ty się nie kochasz? poszepnął.
— Nie tak jak ty.... Dalibóg! — każdy kochać się musi, ale ty mnie a ja ciebie rozumiem.... Jesteś namiętnie, szalenie zakochanym,... mój drogi.
— I z czegóż to wnosisz?
— Zgoda! — Nie zaprzeczasz więc! — Zkąd to wnoszę? he! he! z mnóstwa rzeczy. My Hiszpanie jesteśmy jak widzisz okrutnemi dostrzegaczami... prawdziwemi Argusami!.. Dostrzegłem....
— Cóż takiego? żywo zapytał Ksawery.
Don-Juan parschnął śmiechem.
— No! odrzekł, zdradzasz się. Byłoby okrutnie z mojej strony na co więcej cię wyprowadzać.
Na odgłos śmiechu żebrak się obrócił, uniósł słomiany swój kapelusz i rękę ku balkonowi wyciągnął. Ksawery natychmiast za woreczek pochwycił. — Ten Murzyn mi się nie podoba! Pomruknął Carial, wydobywając także wore-
Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/13
Ta strona została przepisana.