ła z alei, żebrak, który cierpliwie oczekiwał, znowu się do niej zbliżył i rękę wyciągnął.
— Zawsze ten Murzyn! powiedziała z pewnym rodzajem wstrętu.
Odwróciła głowę i do powozu wsiadła.
Murzyn nie uważał się jeszcze za pokonanego; zbliżył się i wlepił w nią spojrzenie.
Twarz Margrabiny dobrze można było rozpoznać przy świetle rewerberu.
Na widok tak uporczywego natręctwa, zmarszczyła brew i czoło, i szybko okno od karety zasunęła.
Żebrak obszedł w około powozu i stanął przy drugich drzwiczkach.
— Idź precz!!zawołała z gniewem pani Rumbrye; nie wspieram nigdy czarnych!
— Kreolko! odrzekł z goryczą żebrak.
Lokaj się zbliżył, oczekując na rozkazy pani Margrabiny
— Do hotelu! odpowiedziała pani Rumbrye.
I powóz ruszył z nadzwyczajną szybkością, uniesiony rączemi końmi.
Do hotelu! pomyślał żebrak, sam pozostawszy, a do jakiego?... Jednakże ja ją jeszcze widzie muszę.... Jest tak do niego podobną! To są te same rysy, przy włosach odmiennego koloru. A potem jest kreolką, nigdy czarnych wie wspiera! — Mój Boże! gdyby też to ona była?
Kiedy już do domu odejść zamyślał, spostrzegł coś białego pod balkonem. Zwrócił się jeszcze z drogi, aby to podnieść.
Była to chustka do nosa batystowa, haftowana, koronką oszyta, i tak cienka, iżby się niezawodnie w próżną łupinkę orzecha zmieściła. Żebrak przybliżył się do latarni, aby znak przeczytać.
— Ta chustka do niej należy, rzekł, szukając znaku; zo-
Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/34
Ta strona została przepisana.