baczymy!... F. A.... Mój Boże! mój Boże! tyle okoliczność przypadek złączyć nie może.... To ona! Oh! już przeszło lat 20 upłynęło; będzie musiała wszakże przypomnieć sobie! Ja ją wynajdę.
Przeszedł ulicę Saint Germain des Près i l’Abbaye, zarzymał się przy progu nędznego na pozór domu, położonego przy rogu ulicy Bourbon-le-Chateau. Na piątem piętrze tego domu znajdowała się stancyjka pod dachem, którą żebrak zajmował.
Sprzęty w niej składały się z barłogu i kuferka; ale nie daleko okienka w dachu były zawieszone trofea, i dziwną przedstawiały sprzeczność z nędzną tą izdebką.
Były to złote kapitańskie szlify, i stosowany kapelusz z trójkolorową kokardą, taki, jak i nosili oficerowie w czasie Rpitej, szpada z rękojeścią z perłowej macicy i para bogatych pistoletów.
Wchodząc do swego schronienia, żebrak wprost do kuferka się udał, w którym w różnej monecie dość znaczna znajdowała się sumka, i pugilares w stal oprawny, z wyryłem nazwiskiem. Murzyn nasamprzód do swego zbioru dorzucił dzienną kwestę, która nie złą była, a potem szybko pugilares otworzył.
— Tak jest niezawodnie! rzekł przeczytawszy kilka papierów: F. A! To są pierwsze dwie litery jej nazwiska!
Jego wzruszenie tak silnem było, iż z trudnością mógł się na nogach utrzymać. I rzucił się nareszcie na barłóg.
— Szukając cierpliwie.... bez ustanku.... przez lat 20!.... poszepnął, czyż znalazłem na końcu? Niestety!... Tyle już razy byłem zawiedziony!.... Gdyby to i teraz jeszcze nastąpić miało!
Głowa spadła mu na pierś, przez chwilę stał się nieruchomym, jakby przygnieciony ciężarem swojej boleści; ale
Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/35
Ta strona została przepisana.