Ten uśmiechnął się z goryczą, ukłonił się raz jeszcze i odstąpił miejsca Alfredowi, przychodzącemu złożyć uszanowanie swej matce.
Przez ten czas Ksawery zaprosił Helenę do kontredansa.
— Czy nie widziałeś pana Carrala, Alfredzie? zapytała Margrabina.
— Daję pani słowo honoru, iż się bynajmniej nie zajmuję panem de Carral, odrzekł Alfred; spodziewam się, że znajdujesz moją kamizelkę bardzo piękną.
— Zapewne.
— Nie jest ona od Sztaubego, wierz mi Pani; jeżeli chcesz... Jest to poczynający krawiec, któremu chcę wziętość nadać.... będzie ją miał niezawodnie....
— Nie wątpię o tem, poszepnęła z roztargnieniem Margrabina.
— Na honor! nie słuchasz mię Pani! zawołał Alfred; to rzecz szczególna!
— Alfredzie, przerwała pani Rumbrye, chciałabym pomówić z panem de Carral. Chciej mi go przysłać.
— To szczególnie! powtórzył Alfred, słowo honoru!
I przeszedł w kamizelce, która nie była od Sztaubego, (wierzcie nam lub nie) po wszystkich salonach, ale w żadnym, niespotkał pana Carral.
— Matka moja straciła głowę, pomyślał sobie. Pójdę zagrać partyę w karty.
Bez przerwy tańczono kontredansa. Helena i Ksawery zajęli miejsce najwięcej oddalone od pani Rumbrye i rozmawiali ciągle, zważając tylko, aby nie pomylić figur. Helena powiedziała była Ksaweremu: „Przyjdź dziś na wieczór;“ ale oboje nie wspomnieli nawet o tej okoliczności; Helena przez skromność, a Ksawery przez nieśmiałość. Rozmowa ich należała do jednej z tych mistycznych, które dosłownie powtórzone śmiech wzbudzają, bo na pozór
Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/48
Ta strona została przepisana.