— A panowie? mówiła dalej pani Rumbrye, zwracając się ku otaczającym ją.
— Jonuille! powtórzyła Margrabina, to szczególne nazwisko! Jest to nazwisko bardzo pospolite między mulatami.
— Słowo honoru, to musi być śmieszne! rzekł Alfred.
— Pozwólcie mi się zastanowić, abym mogła opowiedzieć te historyą, przerwała pani Rumbrye, zwracając znowu mowę do Ksawerego.
Młodzieniec się skłonił, a tłum się rozsunął.
Kiedy nikogo już nie było, Carral wyszedł z swego ukrycia, twarz jego była przerażającą.
— Wiedziała, iż się tu znajduję! pomruknął zgrzytając zębami. Jaką ona sobie igraszkę z męczarni moich czyni!.. I od niego!.... od niego opowiadanie zaczyna!....
Przybrał o ile mógł najspokojniejszą postać i wszedł do galerji.
Około stołu czworograniastego, zastawionego różnemi potrawami, powiewały szarfy kobiet jaśniejących od złota i brylantów. Za niemi stali mężczyźni, jedli lub usługiwali damom. Alfred jadł z narażeniem na niebezpieczeństwo kamizelki, która o mało że zupełnie nie popękała.
Był to rzeczywiście widok czarodziejski. Stoły przepysznie pozastawiane, otaczały kobiety, których świeże i piękne twarze odbijały się w oświetlonych lustrach. Łatwo się domyślić można, iż Carral nie był w humorze podziwiania tego widoku! Nie chcąc się już ukrywać, przybliżył się do Margrabiny.
Otóż i Carral, pani, rzekł Alfred, którego napróżno wieczór cały szukałem!
— W samej rzeczy, zawołała pani Rumbrye, odwracając się do nowo przybyłego, od wieku już nie mieliśmy przyjemności widzieć pana!
Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/52
Ta strona została przepisana.