strzegł tego co pisał; — każdy ma swoje małe tajemnice, mój drogi, proszę cię zostaw mnie jeszcze chwilkę.
Ksawery odszedł do swego sypialnego pokoju. Za jednem pociągnięciem pióra Carral dokończył listu, a zaadresowawszy takowy, otworzył okno i dał znak Owerńczykowi, aby się zbliżył.
Żebrak Murzyn stał na swoim miejscu przy drzwiach kościoła nieruchomy i wsparty na długim kiju. Na odgłos otwierającego się okna, spojrzał na ganek, ale spostrzegłszy na nim Carrala, odwrócił się z niezadowoleniem.
— Zanieś ten bilecik podług adresu, rzekł ten ostatni do Owerńczyka, który zbliżył się pod okno.
Owerńczyk list w powietrzu pochwycił; ale zamiast odejść, usiadł na schodach przedsionka.
— Cóż tam robisz? zapytał Carral z niecierpliwością. Naiwny Corral nic nie odpowiedział, tylko głośno syllabizować zaczął adres na liście położony.
— Do Pana... Pana Kom...
— Milcz! milcz! zawołał mulat.
Żebrak, do owej chwili nieruchomy, nadstawił ucha, i przysłuchiwać się zaczął.
— Do Kom-mis-sa-rza... syllabizował dalej pracowity Owerńczyk.
Ganek wychodził na szczyt domu, a okno Ksawerego, na wpół otwarte, dozwalało ujrzeć młodzieńca stojącego przed lustrem, kończącego swoją toaletę. Carral rzucił nań niespokojne spojrzenie i zawołał: — Milcz! mówię ci raz; zakazuje ci czytać ten adres.
Owerńczyk zatopiony w swojej pracy, którą tylko porównać możemy z pracą jakiego gorliwego archiwisty, nie zważał na ten rozkaz i dalej syllabizował, po-li-cyi-cyr-ku-łu....
— Nikczemnik! zębami zgrzytając powiedział Carral.
Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/76
Ta strona została przepisana.