Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/87

Ta strona została przepisana.

— Prokurator królewski! powtórzył Ksawery, a to po co?
— Milczenie! rzekło całe zgromadzenie, które, ze względu na własny interes, powolnem okazać się chciało.
Pan Moutet, właściciel zakładu, pierwszy nazwisko swoje zapisał, uczynił to wszakże z wielkim bólem serca.
Potem przyszła kolej na innych graczów, lecz ci wskazali nazwiska i mieszkania fałszywe, przyzwyczajeni będąc do scen podobnych.
W tej chwili dopiero Ksawery o Carralu sobie przypomniał i mocno się zdziwił, iż go nie widział.
— Umknął, pomyślał sobie, tem lepiej!
— Jakże się pan zowiesz, rzekł Komisarz zwracając się ku niemu.
Ksawery idąc za przykładem innych, powiedział nazwisko swoje, było to może na liście jedyne prawdziwe. Komisarz wszakże, badacz biegły, nie dowierzał jego autentyczności.
— Nie można się zwać Ksawerym!.. Czyż pan nie masz innego nazwiska?
To mówiąc rzucił wzrokiem na właściciela zakładu, który przez złość, czy też przez przyzwyczajenie mrugnął okiem.
— Panie, odrzekł obojętnie młody człowiek; nie wiem co dla mnie z tego wszystkiego wyniknąć może. Uległem żądaniu twemu, bo szarfa biała wskazała mi urząd jaki wypełniasz; ale szarfa ta nie nadaje ci prawa znieważać mię! Życzenie pańskie spełniłem, teraz racz mi zrobić miejsce, abym wyjść mógł.
— Obchodzić się w ten sposób z Komisarzem Policyi! pomruknął pan Moutet.
— Mówisz bardzo głośno młodzieńcze, rzekł Komisarz, a żadnej nie masz racji, ale to żadnej zgoła!... Znajduję cię w domu podłym, w szulerni pokątnej i potajemnej....