Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/95

Ta strona została przepisana.

— Dla czego? zawołał murzyn z wyrazem prawdziwej naiwności i zadziwienia. Pytasz mnie pan, dla czego go wspieram?... Wszakże ja dla niego, dla niego tylko rękę wyciągałem, i żebrakiem zostałem!
Ksawery zbladł jak trup, przysłuchiwał się drżący każdemu słowu, które z ust murzyna wychodziło. Zostawał pod wpływem dręczącej myśli. Prokurator królewski z ciekawością zważał na wszystko; lekkie lecz co raz to żywsze wzruszenie w twarzy jego się malowało.
— Mam przekonanie, iż mówisz prawdę, poczciwy człowieku, rzekł, mimo tego, iż historya ta jest szczególną. Musiałeś mieć bardzo ważny powód, aby się tak poświęcić.
— Gdybym był widział potrzebę coś trudniejszego nawet uczynić, nie byłbym się wachał.
— Kochasz więc nadzwyczajnie tego młodzieńca?
Żebrak spojrzał tkliwie na Ksawerego.
— Oh! tak, kocham go! kocham namiejętnie. I jakżebym go kochać nie miał?...
Zatrzymał się i wpadł w zamyślenie. Prokurator królewski, wzruszony pomimowolnie, nadstawiał niecierpliwie ucha. Ksawery spuścił oczy, jak gdyby słowo, na które oczekiwał, miało być dla niego ostatecznym wyrokiem.
— Kocham go tylko sam jeden na świecie, przerwał murzyn, i przywiązanie moje tak jest wielkiem, iż chciałem ukryć dobrodziejstwo, którego źródło Ksawerego zarumienić mogło. Kocham go do tego stopnia, iż nigdy synem moim zwać nie chciałem, lubo ojcem jego jestem....
— Ojcem! powtórzył prawie rozczulony Prokurator.
Ksawery zaś okrywając twarz rękoma, padł bez władzy na krzesło.
— Murzyn! żebrak!... poszepnął; mój Boże! mój Boże!
— Nie bierz mu tego za złe, panie, rzekł murzyn do Prokuratora, który z pogardą na Ksawerego spoglądał. Ma du-