— On... mówił dalej żebrak, drżąc z rozczulenia.
I dodał łzę ocierając:
— Wspieraj mnie dobry mój panie!...
Nagła nadzieja w sercu Ksawerego zabłysła.
— Wytłomacz się, rzekł, wytłomacz, w imię Boga! Żebrak dał głową znak przyzwalający.
— Nie jesteś, paniczu, synem biednego murzyna, rzekł powracając mimowolnie do dyalektu murzyńskiego, jak mu się to zwykle wydarzało, gdy pamięcią dawnych zasięgał wypadków.
Ksawery nic mówić nie mógł, ale spojrzenie i nagła zmiana twarzy, okazywały niecierpliwość i ciekawość do najwyższego stopnia posunięte.
Murzyn podniósł rękę po raz drugi, i wskazał znowu na kapelusz stosowany i szlify kapitańskie wiszące przy okienku.
Ksawery zrozumiał na koniec. Uniesiony radością, padł na kolana przed trofeami.
— Mój ojciec!.... mój ojciec! zawołał.
Potem nastąpiło długie milczenie. Ksawery samolubnem ukontentowaniem powodowany, z głębi duszy dziękował niebu, i myślał tylko o Helenie. W pierwszej chwili uniesienia zdawało mu się, iż już do niego należy. Przeszkody znikły, bo znalazł ojca i nazwisko.
Stary murzyn ukląkł przy nim, oczy miał zamknięte i zdawał się być pogrążonym w głębokiem dumaniu.
— Był tak dobrym, rzekł nakoniec głosem uroczystym; tak walecznym i szlachetnym!... Umarł niestety! alem ja pozostał niewolnikiem jego pamięci.
— Umarł! powtórzył Ksawery.
Potem nagłą myślą uderzony, powstał:
— A matka moja? zapytał.
Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/98
Ta strona została przepisana.