ce głośne ujadanie psów na podwórcach markiza Kajlusa.
W tym czasie Filip de Nevers, książę lotaryński, jeden z najświetniejszych panów na dworze króla Francyi zamieszkał w swym pałacu Buch, w Jurancon. Młody książę, kończył zaledwie lat dwadzieścia, ale zawcześnie używszy życia, umierał już podobno na wycieńczenie sił. Górskie jednak powietrze znakomicie wpłynęło na jego zdrowie.
Fo kilku tygodniach jego łowiecka drużyna dotarła, aż do doliny Louron.
Psy markiza Kajlusa zawyły po raz pierwszy tej nocy, gdy książę Nevers, śmiertelnie znużony, prosił o przytułek jednego z drwalów z lasu Ens.
Nevers przemieszkał cały rok w zamku Buch. Pastuszkowie z Tarridesu opowiadali, że był to pan bardzo szczodry.
Pastuszkowie opowiadali także o nocnych przygodach, których było wiele podczas jego pobytu w okolicy.
Pewnego razu, koło północy, widziano światło w starej kaplicy Kajlusa. Psy nie szczekały, ale jakaś ciemna postać, nieraz już widywana przez wieśniaków, prześlizgnęła się koło murów te stare zamki tak pełne są duchów[1]
Innym razem, nocą, jejmość Marta najmłodsza z ochmistrzyń u Kajlusa, wyszła z zamku wielkiemi drzwiami i pobiegła do chaty drwala, gdzie kiedyś młody książę Nevers doznał
- ↑ Przestawione linie tekstu