brzmiały jakby jeden głośny okrzyk. Zbójcy wpadali ze wszystkich stron.
Było ich conajmniej dwudziestu, paź nie kłamał. Wzięli nietylko przemytników z Mialat ale także górskich rozbójników, pozbieranych w dolinie. Dlatego napad tak się opóźnił.
Pejrol spotkał zbirów w umówionem miejscu. Na widok Saldaniego mocno się zadziwił.
— Dlaczego nie jesteś na swem stanowisku? — zapytał go.
— Na jakiem stanowisku?
— Czyż nie mówiłem do ciebie przed chwilą w fosie?
— Do mnie?
— Czyż ci nie obiecywałem pięćdziesiąt pistolów?
Porozumiano się. Gdy Pejrol dowiedział się, że popełnił głupstwo, gdy mu powiedziano imię człowieka, w którego moc się dostał, zdjął go okropny strach. Zbirowie napróżno mu tłómaczyli, że Lagarder znajdował się tam właśnie po to, aby samemu bić się z Neversem i że między nimi była wojna na śmierć i życie. Pejrol instynktem rozumiał, jakie wrażenie musiało zrobić na duszy prawej i tak młodej nagłe odkrycie zdrady. W tej chwili Lagarder mu-