Strona:PL Feval - Garbus.djvu/123

Ta strona została przepisana.

Między zamaskowanym człowiekiem a Paryżaninem skupiło się pięciu mistrzów broni i p. Pejrol. Zbirowie jednak nie nacierali. Paryżanin, schwyciwszy snop siana, jako tarczę wpadł między nich, jak piorun. W pierwszym rozpędzie doszedł do środka. Zamaskowanego człowieka osłaniali tylko Pejrol i Saldani. Szpada Lagardera wcisnęła się między nich i uczyniła na ręku nieznajomego szeroką szramę.
— Jesteś naznaczony! — zawołał cofając się.
On jeden usłyszał płacz rozbudzonego dziecka. W trzech skokach był pod mostem. Księżyc wyszedł z za wieżyc. Wszyscy widzieli, że Lagarder podnosił z ziemi jakiś przedmiot.
— Naprzód! Naprzód! — wołał ze wściekłością Gonzaga. — To córka Neversa! Córkę Neversa za wszelką cenę!
Lagarder trzymał dziecko na ręku. Zbirowie wyglądali na zbitych psów. Stracili już ochotę do tej roboty. Kokardas umyślnie jeszcze powiększał ich niechęć, wołając:
— Ten gałgus wszystkich nas tu dokończy!
Aby dotrzeć do małych schodków, Lagarder błysnął tylko szpadą, która świeciła jasno w promieniach księżyca i rzekł:
— Z drogi błazny!
Wszyscy usunęli się instynktownie.
Ze wsi dochodził tentent pędzących galopem żołnierzy Lagardera.
Stanąwszy na ostatnim stopniu, Lagarder