— Wiek szalonych miłości. Niestety, serce moje nie zestarzało się!
— Ja piję również dzielnie, jak dawniej.
Spojrzeli sobie prosto w oczy.
— Słuchaj no, mistrzu Kokardasie, — rzekł ze smutkiem Paspoal. — Nie wypiękniałeś ty przez te lata, co?
— Szczerze mówiąc, mój stary Paspoalu — odparł Gaskończyk — smutno mi to wyznać ale jesteś jeszcze brzydszy niż dawniej. Ot co kochanku!
Braciszek Paspoal przybrał minę dum: i skromności i wyszeptał:
— Nie takie jest zdanie kobiet! Ale — dodał — starzejąc się zachowałeś dawną piękną postawę, i zawsze noga wyprostowana, pierś naprzód, ramiona cofnięte, i przed chwilą gdy; cię zobaczyłem, rzekłem sobie: Do licha! Oto szlachcie z pańską miną!
— Tak jak ja! Tak jak ja, lebiodo! — przerwał Kokardas. — Ujrzawszy cię, zaraz pomyślałem: Do kata! Oto kawaler o szlachetnej postawie!
— Cóż chcesz? — odparł, mizdrząc się Normandczyk — obcowanie z płcią piękną nigdy nie jest stracone.
— Ano, kochaneczku! Co u dyabła działo się z tobą od czasu tej... sprawy?
— Sprawy w fosie Kajlusa — podpowiedział Paspoal, mimowoli zniżając glos. — Nie mów mi o tem, mam zawsze przed oczami piorunujący wzrok małego Paryżanina.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/138
Ta strona została przepisana.