Strona:PL Feval - Garbus.djvu/141

Ta strona została przepisana.

dziedzictwo. Zdaje mi się, że uciekłem z jego walizką, a może także i pieniędzmii.
— Gałgusek! — rzekł z rozrzewnieniem Gaskończyk.
— Udałem się do Niemiec. Podły to kraj! Mówiłeś o sztyletach? To w każdym razie stal. Tam biją się tylko kuflami piwa. Żona pewnego oberżysty w Moguncyi pozbawiła mnie dukatów Benedyktyna. Była taka miła i kochała mnie! Ach — przerwał — Kokardasie, dzielny, towarzyszu! Czemuż mam to nieszczęście, że się tak podobam kobietkom! Gdyby nie one, mógłbym kupie sobie wiejski domek, gdziebym spędził stare lata; mały ogródek, łączkę zasianą czerwonymi mączkami, strumyk z młynem!...
— A w tym młynie młynarka — przerwał Gaskończyk. — Ty jesteś zapałka.
Paspoal uderzył się w piersi.
— O namiętności! — zawołał, wznosząc oczy ku niebu. — Namiętności są udręczeniami życia i przeszkadzają młodemu człowiekowi robić oszczędności!
Sformułowawszy w ten sposób zdrową mo
— Czyniłem tak, jak ty. Przejeżdżałem z miasta do miasta. Jest to kraj płaski, ordynarny, głupi i nudny. Studenci chudzi i koloru szafranu; poeci głupi i wyją przy blasku księżyca. Panowie nie mają nigdy ani kawałka siostrzeńca, któregoby trzeba było zgładzić ze świata; kościoły, w których nic śpiewają mszy; kobiety ale nie umiałbym źle mówić o tej płci, której uroki upiększyły i złamały moją ka-