ryerę! W końcu surowe mięso i piwo zamiast wina!
— Nie bój się! — rzekł stanowczo Kokardas. — Nigdy nie pojadę do tego psiego kraju.
— Widziałem Kolonię, Wiedeń, Berlin, Monachium, i masę innych obskurnych miast, gdzie spotyka się gromady durniów, śpiewających pieśni dyabłu, którego niosą do grobu.
Zrobiłem tak jak ty, zatęskniłem do kraju prze jechałem Flandryę i oto jestem!
— Francy a! — zawołał Kokardas. — Niema jak Francya! Kchaneczku!
— Szlachetny kraj!
— Ojczyzna wina!
— Matka miłości! Mistrzu drogi, zapytał Paspoal, po tym duecie, w którym brzmiał liryczny zapał czy aby tylko brak grosza i miłość ojczyzny skłoniły cię do powrotu?
— A ciebie? Czy tylko tęsknota za krajem?
Braciszek Paspoal wstrząsnął głową Kokardas spuścił straszliwe oczy.
— Jeszcze coś innego — rzekł. — Pewnego wieczoru na zakręcie ulicy stanąłem oko w oko... zgadnij z kim?
— Zgaduję — odrzekł Paspoal. — Podobne spotkanie skłoniło mni do opuszczenia Brukseli.
— Na ten widok poczułem, że nie służy mi już powietrze Katalonii. To nie wstyd przecież ustąpić przed Lagarderem, co?
— Nie wiem> czy to wstyd, ale napewno
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/142
Ta strona została przepisana.