Strona:PL Feval - Garbus.djvu/145

Ta strona została przepisana.

wi!” Korono cierniowa! Oto wszystko, co uczynię.
Paspoal nie mógł powstrzymać skrzywienia.
— Postaram się, aby mi także przebaczył, ale nie tak późno.
— Życzę ci szczęścia lebiodo! Tymczasem jest wygnanym z Francyi. W Paryżu ma człowiek przynajmniej pewność, że go tak łatwo nie spotka.
— Pewność! — powtórzył Norinandczyk tonem nie zupełnie przekonanym.
— W każdym razie jest to na całym święcie miejsce najbezpieczniejsze. Dlatego tu przyjechałem.
— Ja także.
— I żeby przypomnieć się trochę księciu Gonzadze.
— Ten jest nam też coś winien.
— Saldani i Faenza będą nas popierać.
— Aż do chwii, gdy staniemy się również wielkimi panami jak oni.
— Siarczyste! Będzie z nas piękna para elegantów!
Kokardas napuszył się, a Paspoal rzekł całkiem poważnie.
— Bardzo dobrze noszę piękne stroje.
— Gdy chciałem odwiedzić Faenzę, — mówił dalej Kokardas — odpowiedziano mi: “Jaśnie pan nie przyjmuje.” Jaśnie pan! — powtórzył wzruszając ramionami. — Nie przyj-