Strona:PL Feval - Garbus.djvu/146

Ta strona została przepisana.

muje! Pamiętam czasy, gdy kręciłem nim jak bąkiem.
— Gdy poszedłem do Saldaniego — odrzekł Paspoal — jego wielki lokaj potraktował mnie bardzo niegrzecznie i rzekł: “Pan baron nie przyjmuje.”
— Hę! — zawołał Kokardas. — gdy my będziemy mieli także lokajów, chcę, aby mój był zuchwały jak lokaj samego kata.
— Ach! — westchnął Paspoal — gdybym ja miał przynajmniej gospodynię!
— Nie bój się, kochanku! I to przyjdzie. Jeżeli dobrze rozumiem, nie widziałeś się jeszcze z panem Pejrolem.
— Nie, chcę się zwrócić odrazu do samego księcia.
— Mówią, że jest teraz milionowym bogaczem.
— Miliardowym! To przecie Złoty dom jak go nazywają. Ja nie jestem dumnym i mogą ze mnie zrobić nawet finansistę, jeżeli zechcą.
— A fe! Finansistę! Mój profosie!
Był to mimowolny okrzyk, który się wydarł z piersi Kokardasa.
— Smutny upadek! — rzekł po namyśle. — A jednak, jeżeli to prawda, że w ten sposób można się dorobić majątku mój gołąbku....
— Jeżeli to prawda! — zawołał Paspoal z entuzyazmem. — A więc ty nic nic wiesz?
— Słyszałem o wielu rzeczach, ale nie wierzę w cudy! Nie!