— Powinieneś w nie wierzyć. Cudów wszędzie pełno. Czyś słyszał o garbusie z ulicy Quin ecampoix?....
— O tym, który wypożycza swój garbi przekazicielom wekslów?
— Nie wypożycza, ale wynajmuje i przez dwa lata zarobił, mówią, półtora miliona franków.
— Niemożliwe! — zawołał Gaskończyk, wybuchając śmiechem.
— Tak możliwe, że teraz żeni się z jakąś hrabianką.
— Półtora miliona franków! — powtórzył Kokardas — zwyczajny garb! Do kroćset!
— A, przyjacielu! — rzekł z wylaniem! Paspoal — straciliśmy tam piękne lata, ale ostatecznie przybywamy w dobrej chwili. Wyobraź sobie, że dosyć się tylko schylić, aby zbierać pieniądze. Cudowny połów. Jutro dukat nie wart będzie srebrniaka. Wchodząc tu, widziałem smarkaczów, którzy grali na sześciofrankówki.
Kokardas mlasnął językiem.
— A co! — rzekł. — A ile w tych czasach wart jest dobry cios wymierzony mądrze, według wszelkich reguł sztuki?
Uderzył się w piersi i z hałasem wystawił nogę.
Paspoal mrugnął okiem.
— Ciszej — rzekł — oto ktoś nadchodzi.
— Potem, zbliżając się, dodał zniżonym głosem:
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/147
Ta strona została przepisana.