Strona:PL Feval - Garbus.djvu/150

Ta strona została przepisana.

Faenzie i baronie Saldanim, nie liczyliśmy pana Pejrola i księcia Gonzagi.
W tej chwili drzwi sali otworzyły się. Paspoal zdążył tylko odpowiedzieć:
— Zobaczymy!
Wszedł lokaj we wspaniałej liberyi, ale tak był przejęty swą czynnością, że nie spojrzał nawet w stronę dwóch zuchów, którzy niepostrzeżenie wcisnęli się za framugę okna.
— I prędko! — mówił lokaj do dwóch mierników, którzy za nim postępowali. — Poznaczcie do jutra. Wszędzie cztery stopy kwadratowe.
Robotnicy w jednej chwili zabrali się do roboty. Podczas, gdy jeden mierzył, drugi oznaczał kredą każdą działkę czterostopową i pisał na niej po porządku numery. Pierwszy numer był 927.
— Co, u dyabła, będą tam robili, kochanku? — zapytał Gaskończyk wychylając się ze swego schronienia.
— A więc ty nic nie wiesz? — odparł Paspoal. — Każda z tych linii wskazuje miejsce na przegródkę, a numer 927 oznacza, że w pałacu Gonzagi jest blizko tysiąc takich komórek.
— I to do czego służą?
— Do wyrabiania złota.
Kokardas szeroko roztworzył oczy. Braciszek Paspoal począł mu więc tłómaczyć wspaniały podarunek, który książę Orleański uczynił swemu najlepszemu przyjacielowi.
— Jakto — zawołał Gaskończyk — każde z tych pudelek byłoby warte tyle, ile forwark