strze, ukryci w oknie, jak widzowie w zakratowanej loży, mieli ochotę go oklaskiwać. Ale obecni tam kupcy nie zadowolnili się taką monetą.
— Dla mnie! — krzyczano. — Ja jestem pierwszy! To moja kolej!
Pejrol przybrał odpowiednią postawę i zaczął:
— Panowie!
W tej chwili zrobiła się cisza.
— Prosiłem panów o trochę, spokoju — i ciągnął dalej p. Pejrol. — Przedstawiam tu osobę jego książęcej mości Filipa Gonzagi jestem jego intendentem. Widzę tu i tam zakryto głowy.
W jednej chwlii wszystkie kapelusze opadły.
— Bardzo dobrze! — zawołał p. Pejrol — Oto, panowie co wam chcę powiedzieć.
— Sza! Sza! Słuchajmy! — rozległo się ze wszystkich stron.
— Wszystkie kasy w tej galeryi zostaną otwarte od jutra.
— Brawo!
— To jedna sala, jaka nam została. To są ostatnie miejsca. Wszystko inne jest już zajęte z wyjątkiem apartamentów prywatnych księcia i księżnej.
Skłonił się.
Chór głosów począł znowu powtarzać.
— Dla mnie! Jestem zapisany. Do kroćset, nie pozwolę, aby ominięto moją kolej!
— Nie pchaj mnie! Ty!
— Czyż będziecie krzywdzić kobietę?
Bo były tam nawet i kobiety.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/153
Ta strona została przepisana.