Strona:PL Feval - Garbus.djvu/156

Ta strona została przepisana.

temu kto najwięcej zapłać Numer 927, tysiąc pięćset, franków!
W tłumie rozległ się pomruk, ale nic odezwał się oni jeden głos.
— Do kroćset! Kuzynie, — szepnął Chayerny — dopomogę ci.
I występując naprzód zawołał:
— Dwa tysiące!
Przekupnie spojrzeli po sobie z rozpaczą.
— Dwa tysiące pięćset! — krzyknął Navail uniesiony honorem.
Poważni kupcy zmartwili się naprawdę.
— Trzy tysiące! — zawołał zduszonym głosem jakiś gruby handlarz wełną.
— Przyznane! rzekł z pośpiechem Pejrol.
Gonzaga rzucił mu groźne spojrzenie. Ten Pejrol był ciasną głową; myślał, że znajdzie granice ludzkiego szaleństwa.
— Dobrze idzie! — rzekł Kokardas.
Paspoal złożył ręce, słuchał i patrzył.
— Numer 928 — przemówił znowu intendent.
— Cztery tysiące franków, — rzekł od niechcenia Gonzaga.
— Ależ — wykrzyknęła jakaś przekupka; której siostrzenica wyszła za mąż za hrabiego, dzięki pieniądzom zebranym na ulicy Quincampoix — to zupełnie taki sam.
— Biorę go — zawołał jakiś aptekarz.
— Daję cztery tysiące pięćset — krzyknął handlarz żelastwem.
— Pięć tysięcy! — Sześć tysięcy!
— Przyznane! — rzekł Pejrol. — Numer 929...