Strona:PL Feval - Garbus.djvu/158

Ta strona została przepisana.

wali niemi nad głowami. Odchodzili pijani i szaleni radością. Zwyciężeni rwali sobie włosy na głowie.
— Dla mnie! Dla mnie! Dla mnie!
Pejrol i jego pomocnicy nie wiedzieli już od kogo zacząć. O ostatnie działki lała się poprostu krew. Nareszcie numer 942, ten, który, miał zaledwie dwie i pół stopy został sprzedany za dwadzieścia osiem tysięcy. Pejrol zamknął z hałasem rejestra.
— Panowie licytacya skończona — rzekł.
Nastała chwila wielkiej ciszy. Szczęśliwi posiadacze działek patrzyli na siebie z oszołomieniem.
Gonzaga zawołał Pejrola.
— Trzeba będzie uprzątnąć tę salę, — rzekł.
Ale w tej chwili nowy tłum ukazał się na progu sieni. Tłum dworzan, szlachciców, którzy przyszli złożyć swe usługi księciu Gonzadze. Zatrzymali się na widok zajętych miejsc.
— Proszę, wejdźcie panowie — rzekł Gonzaga — zaraz oddalimy tych ludzi.
— Wejdźcie! — dodał Chaverny — ci dobrzy ludzie oddadzą wam swe zakupy, jeżeli zechcecie, z zyskiem stu procent.
— Żleby postąpili — zadecydował Navail. — Dzień dobry, jgruby Oriolu!
— Widzę że tu płynie Paktol (rzeka z dnem pełnem złotego piasku, ) rzekł Oriol, skłaniając się nizko przed Gonzagą.
Ten Oriol był młodym przedsiębiorcą o wielkim sprycie.
Między innymi gośćmi byli Albert i Taran, również finansiści; baron Batz, poczciwy Niemiec, który przyjechał do Paryża, aby poznać