Strona:PL Feval - Garbus.djvu/166

Ta strona została przepisana.

gle zamyślony. — Pałac jego książęcej mości jest wart całe Peru i jego wszystkie kopalnie.
Oriol okrągły był, jak kula, czerwony, pucołowaty i wiecznie zasapany. Panie aktorki z Opery podkpiwały z niego w przyjacielski sposób, aby tylko był w hojnym humorze.
— Słowo daję, — odparł Taranne, finasista chudy i długi, — to Eldorado.
— Złoty dom — dorzucił Mantobert — a właściwie dyamentowy.
— Tak — powtórzył baron Batz — “flaścifie tyamentowy.”
— Największy magnat — wtrącił Gironne, żyłby cały rok z tygodniowych dochodów księcia Gonzagi.
— Bo też książę Gonzaga — rzekł Oriol — jest królem wielkich magnatów!
— Filipie, kuzynie! — zawołał Chaverny komicznie żałośliwym tonem — na litość zabierz głos, inaczej ta nudna hosanna potrwa do jutra.
Gonzaga zbudził się z zamyślenia.
— Panowie — rzekł, nie odpowiadając markizowi, bo nie lubił drwin, — przejdźcie proszę do moich pokojów, trzeba opróżnić tę salę.
A gdy znaleźli się już w jego gabinecie, zapytał:
— Czy wiecie panowie, po co was tu zebrałem?
— Słyszałem o jakiejś radzie familijnej — odrzekł Navail.
— Lepiej jeszcze panowie: uroczyste zebranie sądu rodzinnego, gdzie Jego Królewską Wysokość regent Francyi będzie repre-