— Chodź tu, rozpieszczone dziecko.
— Kuzynie znam mój los! — zawołał żartobliwie markiz — wszyscy ci młodzi spółuczniowie byli grzeczni i dostali “satisfecit... Ja ryzykuję conajmniej, że zostanę na chlebie i wodzie. Ach! — zawołał, bijąc się w piersi. — Czuję ile na to zasłużyłem!
— Pan de Fleury, guwerner królewski, był przy rannem wstawaniu młodego królu — rzekł Gonzaga.
— Naturalnie — odparł markiz — to jego obowiązek.
— Pan de Fleury jest surowym.
To jego profesya.
— Pan de Fleury zna twoją historyę w Feuillantines z panną Clermont.
— Aj! — jęknął Navail.
— Aj! Aj! — powtórzyli inni.
— Przeszkodziłeś wygnaniu mnie, kuzynie? — rzekł Chaverny. — Bardzo dziękuje.
— Nie chodziło tu o wygnanie, markizie.
— A o cóż więc chodziło?
— O Bastylię.
— Wybawiłeś mnie od więzienia? Podwójne dzięki.
— Zrobiłem coś więcej, markizie.
— Więcej jeszcze? Będę się więc musiał ukorzyć?
— Twoje ziemię w Chaneilles zostały skonfiskowane za Ludwńka XIV?
— Od edyktu Nantejskiego, tak.
— Przynosiły one piękne dochody, te ziemie w Chaneilles, prawda?
— Dwadzieścia tysięcy dolarów. Za połowę tego oddałbym się dyabłu.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/173
Ta strona została przepisana.