Ja, ja! Czy jesteś pewny, panie Pejrol, że nie śnisz stojący?
Spojrzała mu prosto w twarz potem wybuchnęła śmiechem, okręciwszy się dwa razy na miejscu.
Służalec księcia odpowiadał, nie drgnąwszy nawet:
— Książę życzy sobie, aby pani udając się do pałacu, ubrała się odpowiednio.
— Ja! — wykrzyknęła znowu dziewczyna. — Ja mam się ubrać! Santa Virgen! Nie wierzę ani słowu z tego, co mi pan mówisz.
— A jednak ja mówię zupełnie poważnie, za godzinę powinna być pani gotową.
Dona Kruz spojrzała w lustro i roześmiała się sama do siebie.
— Anielo, Justyno, pani Lanedois! — zawołała. — Jakież one powolne te Francuzki! — dodała z gniewem, że nie przybiegły zanim na nie zawołała. — Pani Langlois, Justyno! Anielo!
— Potrzeba przecież czasu... — zaczął flegmatycznie Pejrol.
— A pan niech się wynosi! — zawołała do na Kruz — spełniłeś polecenie księcia. Pójdę.
— To ja panią zaprowadzę — poprawił Pejrol.
— O, nudy! Santa Maria! — westchnęła; dziewczyną. — Gdyby pan wiedział, jak bardzobym chciała widzieć koło siebie inną twarz niż pańską, panie Pejrol!
Pani Langlois, Aniela i Justyna trzy panny służące paryskie, weszły razem w tej chwili. Doną Kruz już o nich nie myślała.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/183
Ta strona została przepisana.