Strona:PL Feval - Garbus.djvu/193

Ta strona została przepisana.

śmiechajcie się tak, książę, bo doprowadzicie mnie do szaleństwa!
Stanęła przed nim i zapytała tonem, nic dopuszczającym wykrętnych odpowiedzi.
— Jeżeli mnie nie kochacie, czego chcecie odemnie?
— Chcę cię zrobić szczęśliwą — odparł Gonzaga. — Chcę cię zrobić szczęśliwą i potężną.
— Zwróćcie mi najpierw wolność — zawołała wzburzona.
A gdy Gonzaga starał się ją uspokoić powtórzyła namiętnie:
— Zwróćcie mi wolność! Wolność, wolność. To mi wystarczy, chcę tylko tego!
Potem dając wolny bieg swej burzliwej fantazyi, mówiła:
— Chcę Paryża! Paryża jak mi obiecywano!! Paryża hałaśliwego i olśniewającego, który odgaduję poza murami mojego więzienia. Chcę wyjść, chce się wszędzie pokazywać. Cóż mi znaczą bogate stroje między czterema ścianami? Spójrzcie na mnie! Czy myślicie, panie, że zagasnę we łzach?
Roześmiała się głośno.
— Spójrzcie na mnie, książę, jestem już pocieszoną. Nie będę już nigdy płakała, będę się zawsze śmiała, pokażcie mi tylko Operę, którą znam jedynie z imienia; zabawy tańce...
— Dziś wieczorem dono Kruz — przerwał jej zimno Gonzaga — przywdziejesz swoje najpiękniejsze stroje...
Podniosła na niego wzrok ciekawy i nieufny.