Strona:PL Feval - Garbus.djvu/201

Ta strona została przepisana.

gwiazdy, a przynajmniej w swoją gwiazdę. Gwiazdy mają swój głos, jego przemówiła. Jeżeli to imię rzucone przypadkowo miało mu odkryć prawdę odkrycie to było tak ważne że nie można się dziwie zdumieniu i pomieszaniu księcia. Szukał już od lat osiemnastu!
Wstał pod pretekstem uciszenia hałasu dochodzonego z ogrodu, ale rzeczywiście, aby ukryć wzruszenie.
Na przeciwko okna sypialni Gonzagi znajdowały się pokoje księżnej. Tam ciężkie portyery przysłaniały szyby, zawsze zamkniętych okien.
Dona Kruz, widząc ruch księcia, podeszła także do okna. Była w tem tylko dziecinna ciekawość.
— Zostań na miejscu — rzekł Gonzaga. — Nie trzeba jeszcze, aby cię widziano.
Pod oknem w zniszczonym ogrodzie, poruszał się zwarty tłum ludzi. Gonzaga nie rzucił na nich nawet okiem. Wzrok jego zamyślony i ponury zatrzymał się na oknach żony.
— Czy przyjdzie? — zapytywał się w duchu.
Dona Kruz powróciła na miejsce z rozgniewaną minką.
— W każdym razie — myślał Gonzaga. — Walka będzie decydującą.
— Trzeba jednak, abym wiedział, za jaką bądź cenę! — dodał sobie.
W chwili, gdy miał już powrócić do młodej dziewczyny, zdarzało mu się że ujrzał w tłumie owego dziwnego człeczynę, który zro-