Strona:PL Feval - Garbus.djvu/204

Ta strona została przepisana.

— Myślę, że gdybyś bardzo chciała nalegał Gonzaga. — Powtarzani, że zapomniałam. — No, jednak, kojarząc wspomnienia.... Przypominajmy oboje. — Ale co was ekscelencyo obchodzi imię tego szlachcica? — Przypomnij sobie tylko; zaraz zobaczysz na co mi potrzebne. Czy nie będzie to? — Książę, — przerwała nagle młoda dziewczyna — chociażbym najdłużej myślała, nie przypomnę go sobie. Powiedziała to tak stanowczo, że dalsze nastawanie było niemożliwem. — A zatem nie mówmy o tem więcej — rzekł Gonzaga. — Ale szkoda, i zaraz powiem dlaczego: Francuski szlachcic, zamieszkujący w Hiszpanii, może być tylko banitą. Jest takich wielu, niestety. Ty, drogie dziecko, nie masz tu odpowiedniej wiekiem towarzyszki, a przyjaźni nie można zaimprowizować. Pomyślałem sobie: Mam łaski dworu, postaram się o ułaskawienie tego młodego szlachcica, i moja ukochana dona Kruz będzie miała towarzystwo. Wypowiedział te słowa z tak prawdziwą prostotą że dziewczę czuło się niemi poruszone do głębi serca. — Ach! — rzekła. — Jaki książę dobry! — Nie mam jeszcze prawa do takiej pochwały — odrzekł Gonzaga z uśmiechem — jeszcze nie. — To też o tem myślałam — mówiła dona Kruz — ale nie śmiałam prosić, choć umiera-